
Na zdjęciu znajduje się budynek szkoły w Kruszewcu (koło Kętrzyna). To tu przywożone były (a po zamachu na Hitlera były przetrzymywane) testerki jego jedzenia – było ich 10. Kobiety były mieszkankami okolicznych miejscowości i trzy razy dziennie dowożono je do Kruszewca, aby próbowały – testowały na sobie każdy posiłek, który przygotowany był dla Führera. Po jedzeniu musiały siedzieć przez godzinę przy stole, a żołnierze SS obserwowali, czy nic złego się z nimi nie dzieje. Testerki otrzymywały pensję miesięczną, która wynosiła 200 marek.
Po jednym z posiłków przygotowanych dla Hitlera, dwie testerki dostały zatrucia pokarmowego. Od razu wszystkie pozostałe zamknięto w pomieszczeniach i zatrzymano do następnego dnia. Ich miejsca zamieszkania zostały dokładnie przeszukane. Nie podano im też żadnych leków, czekając co dalej się z nimi stanie. Dopiero później okazało się, że przyczyną tego zatrucia był miód dodany do ciasta. Po zamachu na Hitlera (20 lipca 1944r.), testerki przez 5 dni w tygodniu były przetrzymywane w Kruszewcu, a na dotychczasowych zasadach (3 razy dziennie) dowożono je w soboty i niedziele.
Kobiety te, jak można się domyślić, nie były osobami zamożnymi. Z jednej strony więc można uznać, że podczas testowania jedzenia Hitlera miały okazję wiele produktów jeść pierwszy raz w życiu. Trzeba pamiętać, że były to produkty bardzo wysokiej jakości, często nawet z bardzo odległych zakątków świata. Z jednej strony to naprawdę niepowtarzalna okazja… a z drugiej – każdy posiłek mógł być ich ostatnim…
Więcej o testerkach jedzenia, ale przede wszystkim o Hitlerze, o tym co lubił jeść, kiedy, w jaki sposób – przeczytacie w książce Roselli Postorino „Przy stole z Hitlerem”.


